Wersja pełna
Wersja instrumentalna
Pośród morza smukłych świerków,
krętych dróżek, stromych wierchów,
dziadek z wnuczkiem frajdę mają.
Telewizję oglądają !
I bynajmniej nie w salonie.
Siedzą obaj na … balkonie,
korzystając w Limanowej
z telewizji … balkonowej.
Przyjaciele – wnuczek z dziadkiem,
mają tu nie lada gratkę,
bo od rana, tak bez końca,
wciąż smakują zapach słońca.
Przyjaciele – wnuczek z dziadkiem,
mają tu nie lada gratkę,
bo od rana, tak bez końca,
wciąż smakują zapach słońca.
Niepotrzebna im rozmowa.
Rozumieją się bez słowa,
jak dwaj kumple i ziomale.
Słów nie używają wcale.
Zamiast ust, mówią ich oczy,
że w pejzażu tym uroczym,
tak u dziadka, jak i wnuka,
jednym rytmem serce puka.
Przyjaciele – wnuczek z dziadkiem,
mają tu nie lada gratkę,
bo od rana, tak bez końca,
wciąż smakują zapach słońca.
Przyjaciele – wnuczek z dziadkiem,
mają tu nie lada gratkę,
bo od rana, tak bez końca,
wciąż smakują zapach słońca.
Po koncercie polnych świerszczy,
pełnym bisów oraz dreszczy,
wiatr melodię echem niesie,
nad potokiem i po lesie.
Patrzą wtedy, aż do końca,
jak promyki rude słońca
zasypiają na gór szczycie,
dając księżycowi życie.
Przyjaciele – wnuczek z dziadkiem,
mają tu nie lada gratkę,
bo obcują, lico z licem,
oko w oko, z ich księżycem.
Przyjaciele – wnuczek z dziadkiem,
mają tu nie lada gratkę,
bo obcują, lico z licem,
oko w oko, z ich księżycem.
Przyjaciele – wnuczek z dziadkiem,
mają tu nie lada gratkę,
bo obcują, lico z licem,
oko w oko, z ich księżycem.
Przyjaciele – wnuczek z dziadkiem,
mają tu nie lada gratkę,
bo obcują, lico z licem,
oko w oko, z ich księżycem.