Cudnolandia

BADYL

BADYL

Tak dumało trawy źdźbło

nad urodą marną swą:

"Porównując się do kwiatków

jestem pełne niedostatków.

Brak mi płatków, ich finezji,

subtelności, wręcz poezji.

Im dorównać nie dam rady.

Przy nich ja to zwykły badyl !

Chciałobym chociaż przez chwilę

nie być takim to badylem."

Wnet minęło ciepłe lato.

Płatki już opadły kwiatom.

Przeminęła także jesień.

Spadły liście drzewom w lesie.

Przyszła zima. Jednym ruchem

świat okryła śnieżnym puchem.

Chociaż zaraz. Zima ta

nie przykryła trawy źdźbła.

Nadal mimo zawieruchy

sterczał trawy badyl suchy.


Wkrótce przyszła noc siarczysta.

Wtedy ubrał mróz - artysta

badyl ten zakompleksiony

w strój misternie ozdobiony,

bo w kryształów setkę całą.

Jakby tego było mało,

strój ten ożył w blasku słońca,

rozświetlany, wciąż, bez końca,

przez promyki zawadiacko.

Cacko ! No po prostu cacko !!!