Miał chłop kurę medalistkę,
co zawody kurze wszystkie
wygrywała. Była naj !
W czym ? W znoszeniu. Czego ? Jaj !
Kiedyś właśnie kura owa,
rzekła chłopu takie słowa,
robiąc pewną siebie minę:
"Co minutę, przez godzinę,
zniosę kopę jaj świeżutkich.
Równo (!), bo co do minutki.
Gdy się uda sztuka ta,
co mi chłop w nagrodę da ?"
Ten rzekł: "Medal dam ci złoty !"
Kura na to: "Chłopie ! Co ty !
Ja medali dość już mam.
Propozycję inną dam.
Zróbmy zakład - rzekła chłopu -
o miesiące dwa urlopu.
Będę cieszyć się urlopem,
kiedy zniosę jajek kopę,
ma rozumieć się - w godzinę.
- rzekła robiąc cwaną minę -
Przegram zakład - ten z urlopem,
gdy ty szybciej zrobisz kopę.
Biorę za "tak" twe milczenie.
Rozpoczynam jaj znoszenie."
Wtedy chłop zwiał za stodołę
i coś robił tam z mozołem.
A gdy skończył, fest zmachany,
wymęczony, potem zlany,
wrócił szybko na podwórze
i oznajmił z dumą kurze:
"Za stodołą, ma kochana,
stoi wieeeelka kopa ... siana.
Masz od zaraz pracy krocie,
bo zastąpisz mnie w robocie.
Przez miesiące całe dwa !"
Kura na to: "Ko-ko-dak !!!"