Czary

SŁABOŚĆ

SŁABOŚĆ

Pewien konik słabość miał.

W kwiatkach tarzać się wciąż chciał.

I gdy przyszły dni gorące

tarzał się non-stop po łące.

Tak codziennie do wieczora.

A gdy przyszła późna pora,

wracał strasznie wręcz zmęczony

do swej stajni oraz żony.


Tak i dzisiaj było też.

A że głodny był ten zwierz,

rzekł kobyłce swojej: "Cześć !

Jestem głodny ! Daj coś zjeść !"


Rzekła na to tak kobyłka:

"Gdzie tu leziesz ! To pomyłka !

- i krzyknęła jeszcze doń -

"Ja tu mieszkam oraz koń !"


Wtedy konik przestraszony

bardzo grzecznie rzekł do żony:

"Ależ duszko, to ja mąż."


Ta mówiła jednak wciąż:

"Mój mąż to jest koń, no a ty

jesteś strasznie wręcz ... puchaty.

Powiedz mi lecz całkiem szczerze,

coś ty jest za dziwne zwierzę ?

Zamiast sierści nosisz pierze.

Gdzie żeś kupił to futerko ?"


Koń się spojrzał wnet w lusterko.

Zrobił oczy strasznie duże.

Chciał już zwiewać na podwórze,

przed potworem, tym z lusterka,

rżąc, że bestia się nań zerka.


Odkrył w lustrze: Postać ta 

przecież końskie kształty ma !

I pomyślał, że ten klon,

to być musi właśnie on.

"Ale skąd - rozważał zwierzak -

u mnie tyle tego pierza ?"


Nagle konia wręcz olśniło.

Zarżał żonie bardzo miło

i skruszony rzekł tak doń:

"To ja mąż twój. To ja - koń.

Gdym się tarzał dzisiaj w trawce,

natrafiłem na ... dmuchawce.

A że tarzam się za dwóch,

to oblazłem w ten ich ... puch."


Żona na to: "Niezła gratka.

Mam za męża dziś ... puchatka."