Szpak zapoznał się ze sroką.
Wpadł tej sroce ów szpak w oko.
A po randce, chyba czwartej,
sroka rzekła niby żartem:
"Czy uczucia dasz mi znak ?"
A szpak na to: "Tak, tak, tak.
Nie ma sprawy. Pewnie. Spoko.
Choćby zaraz moja sroko."
"Raczej później mam ochotę."
- rzekła ona - "Gdzieś, w sobotę."
A szpak na to: "Może z rana.
Wyznacz miejsce ma kochana."
Sroka rzekła wnet do niego:
"Urząd Stanu Cywilnego !"
Jest sobota. Ranna pora.
Sroka do żeniaczki skora,
czeka, czeka, do ... wieczora !
Co tu będę pisał wiele.
Szpak przyleciał, lecz ... w niedzielę.
Rzekł do sroki fest skruszony,
ten spóźnialski narzeczony:
"Wybacz, bo to - wyznał szpak -
pierwsze me małżeńskie TAK.
Zapomniałem gdzie to będzie,
w jakim spotkam cię urzędzie.
Stąd spóźniłem się o dobę."
Sroka: "OKI żółtodziobie."