Gdzieś nad brzegiem polnej rzeczki,
tam gdzie czarne są porzeczki,
pewna żaba przemądrzała,
do zająca powiedziała:
"Jestem wzorem dla pływaków,
a ty biedny mój szaraku,
choćbyś miał na karku drania,
pewnie boisz się pływania,
jak się wampir lęka Słońca."
Zając na to: "Nie do końca."
Żaba rzekła pewna siebie:
"Jak to słonko jest na niebie,
tak ja tobie dam nagrodę,
gdy ty wskoczysz zaraz w wodę.
Obietnica nie jest pusta,
bo nagroda to ... kapusta."
Nagle widać, tu gdzie rzeczka,
jak lis łazi po porzeczkach.
Spojrzał zwierzak na zwierzaka.
Zając zaraz dał drapaka
i przepłynął on w chwileczkę,
pełną zimnej wody rzeczkę.
Minął tydzień i w porzeczkach,
tam gdzie płynie sobie rzeczka,
żaba wpadła na zająca.
Mina jej nie była drwiąca,
lecz tym razem, dziwna taka,
jakby ... chyba ... ponuraka !
Rzekła żaba zatroskana:
"Wiesz, ja co dzień, tak od rana,
kombinuję tydzień cały,
jak, ja żaba, zwierzak mały
przygramolę tu nad wodę
tę kapustę ci w nagrodę."
Zając na to: "Wiesz co żaba,
widzę, żeś ty strasznie słaba."
- dodał - "Ja nie będę taki.
Za kapustę daj ... buraki."