Gdzieś pod miedzą jest rodzinka,
co ma córek moc i synka.
Kogut - ojcem, kura - matką.
To kuropatw liczne stadko.
Jednej z córek rzekł tak tata:
"Idź zawołaj swego brata,
bo śniadanko wszyscy jedzą.
Niech tu przyjdzie. Jest za miedzą."
Rzekła córcia tacie na to:
"Nie ma sprawy drogi tato."
Wkrótce córka małolata,
jęła szukać swego brata.
Zawołała: "Hejka bratku !
Na śniadanie chodź gagatku !"
"Dobra, dobra."- usłyszała,
chociaż brata nie dojrzała.
Zapytała się ciekawie:
"Gdzie ty jesteś ? Czy tu w trawie ?
Czy ty bawisz się kolego
ze mną może w chowanego ?"
Na to brat jej, nieco z bólem,
odpowiedział jednak czule:
"Ćwiczę sztukę kamuflażu."
Na to ona: "Makijażu ?!"
Brat jej odparł, ciut nerwowy,
tymi właśnie oto słowy:
"Ćwiczę sztukę, siostro droga,
jak się skryć w obliczu wroga."
"Jak ci idzie ?" - " Doskonale."
"No ! Nie widzę ciebie wcale.
Czas już kończyć to gadanie.
Choćże bracie na śniadanie."
Brat powiedział: "Nie ! Nie mogę !
Na mym skrzydle trzymasz nogę !"