Przez lornetkę kura zerka,
jak jej krewna, ta niewielka,
kuropatwa, jednym słowem,
jest w pozycji podbramkowej,
bo ją śledzi, a wręcz ściga (!),
lis cwaniaczek, stary wyga.
Kuropatwę z chorym skrzydłem
goni zwierzę to przebrzydłe !
Gorączkowo myśli kura:
"Czy ja mogę tu coś wskórać ?
Już mam mętlik tylko w głowie !
Może wezwę pogotowie !
Tej biduli tak mi żal !"
Nagle patrzy, frunie w dal
kuropatwa ! Właśnie ona !
Jakimś cudem uzdrowiona ?!
I tak znowu. I od nowa
kuropatwa fruwa owa.
Kiedy w końcu lis miał dość,
no bo dostał nieźle w kość,
powróciła wnet do dzieci,
swych pisklaków i berbeci.
Kura rzekła wniebowzięta:
"Ja na zawsze zapamiętam,
ten scenariusz tej ucieczki
kuropatwy - aktoreczki."