Żona patrzy, a na wietrze
mąż pracuje w cienkim swetrze.
Mówi zatem tak do męża:
"Ty się zbytnio nie naprężaj,
bo się spocisz i zagrzejesz.
Potem wietrzyk cię przewieje
i już będziesz zaziębiony."
Mąż tak na to do swej żony:
"Spoko. Luzik. Nie bój żaby.
Ja nie jestem taki słaby."
Na te słowa mówi żona
strasznie zresztą już wkurzona:
"A jak było przed niedzielą
co kichanie tak cię wzięło !
Żeś przestraszył nawet mrówki !
Każdy szukał gdzieś kryjówki !
A ty miałeś taką minę
jakbyś rozpruł fest pierzynę !
Ja mam dosyć już kichania !
I nie zmienię swego zdania !!!"
Mąż spokorniał. Usiadł sobie.
"Właśnie przerwę w pracy robię.
Bądź spokojna. Już po sprawie."
- rzekł potulnie Pan Dmuchawiec.