Magia

W NIEDOCZASIE

W NIEDOCZASIE

Pewien bociek, tuż nad Nilem,

spędzał zimą dłuższą chwilę,

a ta chwila, tak się składa,

była dłuuuga. Szkoda gadać.

W końcu bociek, żab spragniony,

ruszył w swe rodzinne strony.

Tak przez miesiąc, non stop w trasie,

wracał w sporym niedoczasie.

Frunął, leciał, pędził, gnał.

Na liczniku stówę miał.

Dawał gazu, dawał czadu.

W końcu dotarł w progi sadu,

gdzie co roku, w strugach słońca,

żab poznawał pół tysiąca.

Spojrzał wokół fest zmęczony.

Odkrył w sadzie zaskoczony,

że tam drzewa, duże, małe,

były całkiem (!), całkiem (!), białe (!!!)

I pomyślał bociek w duchu:

"Czemu drzewa są w tym puchu ?

Czyżby zima, sroga, biała

w płatki śniegu je ubrała ?

Może zmienił je tak szron ?"

I pomyślał sobie on

robiąc zadumaną minę:

"Czyżbym przybył przed terminem ?"


Widząc minę u bociana

rzekły pszczoły: "Proszę pana

nie jest wcale pan za wcześnie.

Zapylamy dziś czereśnie."