Tak dwie pliszki rozmawiały,
co na łące się spotkały:
"Ja do pracy właśnie lecę,
bo pracuję dziś w aptece."
- powiedziała jedna pliszka -
"Nie widziałaś tutaj mniszka ?"
Druga rzekła: "Sorki, ale
nie znam jegomościa wcale."
Na to mówi ta z apteki:
"Znasz go pewnie całe wieki,
moja droga przyjaciółko,
no bo z niego niezłe ziółko."
Ożywiła się wnet pliszka:
"A więc to łobuziak z mniszka ?
Nie kojarzę jednak jego.
Co przeskrobał on takiego ?"
"Spoko, luzik." - rzekła pliszka -
"Żaden drań jest z tego mniszka.
Jest potrzebny do apteki,
no bo mniszki to są ... leki.
Ja mniszkami wielu leczę.
Nazywają się też ... mlecze."
Na to druga pliszka kwęka:
"Chyba mi opadła szczęka !"