Pieprz się zwierzał kiedyś soli:
"Ta rozłąka wciąż mnie boli."
- mówił jej ze smutną miną -
"Chciałbym spotkać się z rodziną."
- w zaufaniu soli zdradzał -
"Ale kucharz się nie zgadza.
Cóż, okazję gdybym miał,
z kuchni dyla wnet bym dał."
Przez tęsknotę chyba tę,
roztargniony stał on się.
Dnia pewnego, w środku gara,
narozrabiał co niemiara,
no bo w gulasz, ten z zająca,
trafił pieprz w liczbie ... tysiąca.
I co rzadko się dość zdarza,
całkiem bez wiedzy kucharza.
Gdy ten zaś spróbował smak,
to przewrócił się na wznak.
Język zdrętwiał mu też cały.
Na wierzch wyszły szybko gały.
W środku strasznie go paliło.
Rzekł do pieprzu dość niemiło:
"Nie chcę widzieć cię na oczy !"
Na to pieprz z gara wyskoczył.
"Nie ma sprawy." - rzekł radośnie -
"Zjeżdżam zatem, gdzie ... pieprz rośnie."