Gdzieś wysoko siedzi sowa.
Pełna pracy jest jej głowa.
Myśli zatem sowa owa:
"Ale jestem odlotowa.
Przemyślenia mam już z rana
o dorobku Dioklecjana,
o twórczości Cycerona.
Co tam słychać u Clintona ?
Jakie ustalenia mieli
ministrowie ? Gdzie ? W Brukseli !
Jak tam pakiet klimatyczny ?
Czy stan globu jest krytyczny ?
Ależ myśli me głębokie,
toż to widać gołym okiem."
Nagle słychać, że ktoś ćwierka:
"Pobawimy się dziś w berka ?"
- pyta wróbel z głębi lasu.
Sowa na to: "Nie mam czasu.
A poza tym wyznam jawnie:
wyraz "berek" brzmi zabawnie.
Muszę spytać się badacza:
Słowo "berek" - co oznacza ?"
Tak to wróbel od niechcenia
sprawdził poziom wykształcenia
u tej sowy i - o rety ! -
okazało się niestety:
Brak w nim definicji słowa,
które znać powinna sowa.
Co przyczyną takiej luki ?
Czy wstręt sowy do nauki ?
Nic takiego ! Przecież ona
raczej jest uzależniona
od wiecznego głodu wiedzy.
Koleżanki i koledzy !
Wszyscy wiemy, że ta sowa
to prymuska naukowa.
Jaki zatem powód rzadki
jest przyczyną sowiej wpadki ?
Skąd tej wiedzy niedostatki ?
Czy autorka smutnej gratki
rozwiązała treść zagadki ?
Czy też leży tam gdzie kwiatki
rozłożona na łopatki ?
Siedzi sowa gdzieś wysoko.
Myśli sobie: "Spoko, spoko.
Wyślę pismo do badacza.
Spytam: Berek - co oznacza ?
I w ten sposób za dwa latka
to nie będzie już zagadka."
Czy jest jakaś inna rada ?
Czy też radzić nie wypada
naszej sowie,
mądrej głowie,
aby niżej usiąść chciała ?
Wtedy berka by poznała,
bo tam wróble w niego grają
i wesoło tak ćwierkają:
"Berek to jest fajna gra,
gonisz mnie lub gonię ja !"