Papugi

CUD

CUD

Płynie powoli wąwozem strumień.

Wolno. Cichutko. Jakby w zadumie.

Szumi leniwie. Sennie. Ospale.

Tak jakby nie miał on siły wcale.


Ponad brzegami mocno śpi zima.

Błogo. Spokojnie. Na luzie kima.

Bywa, że stęka. Bywa, że sapie.

W rytmie strumienia czasami chrapie.


I chociaż słonko, promyków siłą,

chętnie by śpiocha tego zbudziło,

czeka, aż przyjdzie słonku z pomocą,

ktoś działający we dnie i ... nocą.


I tak się stało ! Przyszła dziewczyna

chętna by szybkie zmiany zaczynać.

Padła komenda twarda i krótka:

"Pobudka śpiochu ! Śpiochu pobudka !!!"


Wtedy to zima, całkiem niemrawo,

spojrzała w lewo, spojrzała w prawo.

Czując, że przyszły zimy ostatki

zaczęła zbierać swoje manatki,

a wśród nich mrozu siarczyste moce

i zawieruchy, i dłuuugie noce.


Wtem ruszył strumień z wielką ochotą.

U-rósł. Przy-spie-szył. Za-mie-nił się w po-tok.


Lecz co to ? Lecz co to ? Lecz co to tak gra ?

To potok ! To potok ! To potok ten gna !

Wciąż topi się ! Topi się ! Topi się lód !

To wiosny ! To wiosny ! To wiosny jest cud !


Wybucha kolorem i śmieje się w głos.

Wyciąga zawilce spod ziemi za nos.

Powiada też pszczółkom, że nadszedł ich czas

by ruszyć do pracy na łąki i w las.


Pracuje wiosenka przez noce i dnie.

Po zboczach, po zboczach, po zboczach się pnie,

bo słonko, bo słonko, bo słonko wśród chmur

zachwala jej pejzaż widoczny wprost z gór.


Więc wspina się na szczyt, szybciutko, raz-dwa,

bo pewność , bo pewność, bo pewność wciąż ma,

że dotrze, że dotrze, że dotrze tam w mig.


Raz - dwa - trzy

Raz - dwa - trzy

Raz - dwa - trzy

Raz - dwa - trzy