Kica zając gdzieś nad wodą.
Spotkał tam kaczuszkę młodą.
Ta zaś rzekła zatroskana:
"Panie zając, proszę pana,
o tam właśnie, beksa stoi
i zapewne się wciąż boi,
no bo beczy oraz płacze."
- powiedziało dziecko kacze.
Zając wnet nadstawił uszy
i do beksy pędem ruszył.
Rzekł jej: "Bekso, wiesz,
źle jest beczeć. Szlochać też.
Coś cię boli ? Ktoś cię dręczy ?
Może stres cię non-stop męczy ?
Mów bidulo moja chora,
jakbyś była u doktora.
Ja postawię cię na nogi.
Jestem doktor psychologii !"
Ta spojrzała się na niego,
jak na ciut postrzelonego.
I tak rzekła: "Jest inaczej.
Ja nie beczę ! Tylko płaczę !
A ta cecha, właśnie ona,
jest po prostu mi wrodzona.
No bo ja, proszę zająca,
jestem ... wierzba, ta ... płacząca."