Wersja pełna
Wersja instrumentalna
Chodzi bocian po polanie.
Szuka żaby na śniadanie.
Tam gdzie trawy są zielone,
widzi oczy wytrzeszczone.
Myśli sobie: „Mam śniadanko.”
Mówi: „Żabko, koleżanko,
ależ ty masz piękne oczy.
A ten kolor ! Jest uroczy !”
Chociaż bociek lubi wściekle
klekotać: „Kle ! Kle ! Kle ! Kle ! Kle!”
jednak z żabą, dla przykładu,
robi raczej gadu-gadu.
Mówi bociek więc ochoczo:
„Gdy przyglądam się twym oczom,
kiedy ci się w nie wpatruję,
wyobraźnia mi pracuje.”
„Pewnie jesteś smukła, wiotka,
świeżuteńka jak stokrotka,
i młodością jeszcze tryskasz !
Coś w żołądku już mnie ściska.”
Chociaż bociek lubi wściekle
klekotać: „Kle ! Kle ! Kle ! Kle ! Kle !”
jednak z żabą, dla przykładu,
robi raczej gadu-gadu.
Chociaż bociek lubi wściekle
klekotać: „Kle ! Kle ! Kle ! Kle ! Kle!”
jednak z żabą, dla przykładu,
robi raczej gadu-gadu.
Skończył bociek swe gadanie.
Miał się zabrać za śniadanie.
Nagle oczy zamrugały
i do boćka zagadały:
„To co bocian o mnie gada,
to naprawdę jest przesada.
Niech no bocian mnie posłucha !
Ja nie żaba ! Ja … ropucha !”
Chociaż bociek lubi wściekle
klekotać: „Kle ! Kle ! Kle ! Kle ! Kle!”
jednak z żabą, dla przykładu,
robi raczej gadu-gadu.
Chociaż bociek lubi wściekle
klekotać: „Kle ! Kle ! Kle ! Kle ! Kle!”
jednak z żabą, dla przykładu,
robi raczej gadu-gadu.
Chociaż bociek lubi wściekle
klekotać: „Kle ! Kle ! Kle ! Kle ! Kle!”
jednak z żabą, dla przykładu,
robi raczej gadu-gadu.
Chociaż bociek lubi wściekle
klekotać: „Kle ! Kle ! Kle ! Kle ! Kle!”
jednak z żabą, dla przykładu,
robi raczej gadu-gadu.