Wersja pełna
Wersja instrumentalna
Lód się topi. Śnieg gdzieś znika.
Zima zwiewa. Szybko zmyka.
Mała róża jest radosna.
To jej pierwsza w życiu wiosna.
Myśli sobie małolata:
„Jaka będę w środku lata ?
Czy różowa ? Żółta ? Biała ?
Może jednak złota cała ?”
Gdzieś w zaciszu ogródeczka
rośnie sobie panieneczka.
Złote słonko śle promyczki
na buziaczka tej różyczki.
Gdzieś w zaciszu ogródeczka
rośnie sobie panieneczka.
Złote słonko śle promyczki
na buziaczka tej różyczki.
Dziś jej róża powiedziała:
„Ja już nie raz zakwitałam.
Kiedy latem słońce chwycę,
zapachami wnet zachwycę.”
Rzekła: „Trafię do koszyka,
a ty nie, bo jesteś … dzika.”
Gdy to róża powiedziała,
wnet różyczka posmutniała.
Gdzieś w zaciszu ogródeczka
rośnie sobie panieneczka.
Złote słonko śle promyczki
na buziaczka tej różyczki.
Gdzieś w zaciszu ogródeczka
rośnie sobie panieneczka.
Złote słonko śle promyczki
na buziaczka tej różyczki.
Przyszło lato do ogrodu,
czas zapachów oraz miodu.
Pani róża (to ta duża)
swym zapachem wręcz odurza.
A różyczka (to ta mała)
humor szybko odzyskała,
bo zakwitła setką kwiatów.
Pachnie tęczą aromatów.
Gdzieś w zaciszu ogródeczka
rośnie sobie panieneczka.
Złote słonko śle promyczki
na buziaczka tej różyczki.
Gdzieś w zaciszu ogródeczka
rośnie sobie panieneczka.
Złote słonko śle promyczki
na buziaczka tej różyczki.
Minął szybko ciepły wrzesień,
a z nim poszła złota jesień.
Róża marzy, by do maja,
pobalować w ciepłych krajach.
Zaś różyczka ma owoce.
Z nich powstanie zdrowy soczek.
I choć róża to jest dzika,
trafi jednak do … koszyka.
Gdzieś w zaciszu ogródeczka
rośnie sobie panieneczka.
Złote słonko śle promyczki
na buziaczka tej różyczki.
Gdzieś w zaciszu ogródeczka
rośnie sobie panieneczka.
Złote słonko śle promyczki
na buziaczka tej różyczki.